Po obejrzeniu tego filmu, wiem nareszcie dlaczego gatunek Sci-Fi nieszczególnie do mnie przemawiał. Albo kazano mi zupełnie na serio uwierzyć w stworzone światy i stwory, albo próbowano mnie tym na siłę rozśmieszać. Ani jedno, ani drugie raczej na mnie nie działało i teraz już wiem dlaczego 🙂 Tajemnicą, okazało się odpowiednie wyważenie proporcji, które twórcom „Strażników Galaktyki” o dziwo się udało 🙂
Właściwie nie ma się tu nad czym rozpisywać, bo nie znajdziemy w tym filmie żadnych głębokich treści, wielowarstwowych postaci czy wielkich kreacji aktorskich. Znajdziemy tu, odwieczną walkę dobra ze złem, gdzie oczywiście wygrywa dobro. Są żli i dziwnie wyglądający ludzie, piękna kobieta i niezwyciężony główny bohater. Dla mnie właściwie głównym bohaterem nie jest człowiek, tylko rozbrajający futrzak i jego przyjaciel-drzewo 😀 Okazało się, że moja sympatia do Bradleya Coopera przebiła się nawet przez futerko kreskówkowej postaci, której użyczył głosu 😉 Przemieszanie prawdziwej akcji z rozluźniającym humorem, to główne powody dla, których chętnie obejrzałam ten film i nawet przez chwilę nie zamknęłam oczu 😉 W takim wydaniu, gatunek Sci-Fi jest dla mnie do przyjęcia i w takiej postaci mogę polecić go tym, którzy tak jak ja za nim nie przepadają 🙂 Dla mnie była to prawdziwa rozrywka i relaks… tylko i aż. Lekko, bez zadęcia i z wyczuciem.
Na koniec ciekawostka, która wiąż mnie szokuje. Taką oto metamorfozę przeszedł w pół roku Chris Pratt, aby otrzymać główną rolę w tym filmie 🙂 Robi wrażenie, prawda ?
półrokustracił 30333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333