Kolor różowy bez wątpienia przeżywa swój come back w modzie, a co szczególnie ciekawe, śmiało wchodzi również na salony. Cieszy mnie to i mam nadzieję że odzyska wreszcie dobre imię i nie będzie się już tylko kojarzył z „Barbie obciachem”. Jako blondynka z długimi włosami, prawie zupełnie zrezygnowałam z różu, właśnie z tego powodu. Ale mam zamiar to zmienić i częściej sięgać po ten piękny kolor a jako pewnego rodzaju manifest. postanowiłam zaprosić Fuksję również do domu 🙂
Aby nie przedobrzyć, ograniczyłam się do kilku elementów, takich jak poduszki, serwetka, kwiaty czy piasek w świecznikach.
Neutralna kolorystyka stałych elementów w mieszkaniu, pozwala mi zmieniać kolory i charakter wnętrza, właśnie dodatkami. To najprostszy i najtańszy sposób na odświeżenie wyglądu każdego pomieszczenia, a niezawodnie w takich sytuacjach sprawdza się złota zasada „trzech punktów”. Czyli zastosowanie np. różowych elementów w trzech różnych miejscach pomieszczenia tak, aby ich rozmieszczenie tworzyło trójkąt. Te trzy punkty pokazują że zastosowany kolor nie jest przypadkowy, a jednocześnie mamy pewność, że nie będzie go za dużo.
Można oczywiście zastosować jeden wyraźny akcent w postaci fotela, krzesła, stołu czy kanapy, ale jest to już droższa zmiana i raczej na dłużej.
Ten intensywny odcień różu jest bardzo wymagający i łatwo z nim przesadzić. Warto pamiętać, że najbezpieczniej będzie wyglądał z kolorami neutralnymi takimi jak biel, czerń, beże czy szarości. Jeżeli mamy wyczucie w doborze kolorów, możemy go połączyć z granatem, brązami, zielenią, fioletem a nawet czerwienią 🙂
Have fun with pink 🙂