Mój kilkudniowy wyjazd do Izraela pod koniec czerwca, miał zupełnie niecodzienny powód. Tym powodem było wesele… zaproszenie na wesele. Dzisiaj przedstawiam małą relację z tego pełnego radości wydarzenia, w którym uczestniczenie było dla mnie prawdziwą przyjemnością.
Cała uroczystość składała się z kilku etapów. Było bardzo elegancko i nowocześnie, ale jednocześnie z zachowaniem elementów religijnych tradycji żydowskich.
Pierwsza część uroczystości, była częścią powitalną odbywającą się przed salą weselną w formie Garden Party. Tutaj przybywający goście mogli się z sobą przywitać, zapoznać, spróbować przygotowywanych na bieżąco przekąsek i oczywiście czegoś się napić. W tej części nie uczestniczyli Państwo Młodzi, a goście witani byli przez rodziców młodej pary.
To również tutaj można było podarować Państwu Młodym prezent w postaci koperty. Służył do tego specjalnie przygotowany sejf/skarbonka. Zawartość koperty można było uzupełnić na miejscu. Jeżeli ktoś nie miał gotówki, można również było po prostu wypisać czek.
Kiedy zaszło słońce i zrobiło się zupełnie ciemno, goście weselni zostali zaproszeni do wnętrza budynku, w którym czekała pięknie przystrojona Chupa – baldachim pod którym w tradycji żydowskiej odbywa się ceremonia zaślubin.
W oczekiwaniu na rozpoczęcie ceremonii, goście niespiesznie zajmowali miejsca, fotografowie i kamerzyści ustawiali sprzęt, dzieci chociaż przez chwilę chciały stanąć na śnieżnobiałym wybiegu prowadzącym pod Chupę. Nikt się nigdzie nie spieszył, nie złościł i nikogo nie strofował. Mimo iż, było tam prawie 500 osób, panowała zadziwiająco spokojna, pełna dobrej energii atmosfera.
Pierwszy pod Chupę przybył Pan Młody z rodzicami. Kiedy na horyzoncie pojawiła się przyszła małżonka (również z rodzicami), podszedł do niej i osobiście zasłonił jej twarz welonem. Po czym, wrócił pod Chupę i tam z zachwytem w oczach czekał na swoją wybrankę.
Były płatki róż, wzruszenie Panny Młodej i łamiący się głos Pana Młodego. Podczas zaślubin, Rabin i wybrani mężczyźni odczytywali fragmenty Tory, które w naszych uszach brzmiały bardzo dostojnie i poważnie. Przedzielał je jednak refren skocznej, wesołej melodii, której radośnie wtórowali wszyscy goście.
Symbolicznym sygnałem do rozpoczęcia części weselnej jest według tradycji, stłuczenie przez Pana Młodego szklanki.
W tym momencie resztki powagi i dostojności opadły i rozpoczęło się istne szaleństwo. Tłum gości dosłownie wbiegł pod Chupę, aby pogratulować młodej parze zaślubin.
W tym momencie również, otworzyły się drzwi do weselnej części sali z zastawionymi przekąskami stołami, parkietem i suto zaopatrzonym barem.
Po ciepłym posiłku, rozpoczęła się część taneczna i tutaj również pojawił się symboliczny zwyczaj tradycji żydowskiej – ściana oddzielająca część parkietu dla mężczyzn, od części dla kobiet. W bardzo religijnych rodzinach żydowskich, w ten sposób odbywają się całe wesela. Nasi nowocześni państwo młodzi, chcieli tę tradycję jedynie zaznaczyć, używając symbolicznej, ruchomej ścianki, która po pół godzinie osobnej zabawy została po prostu złożona. Muszę przyznać, że byłam bardzo ciekawa tej części wesela, bo tradycja oddzielnego bawienia się mężczyzn i kobiet zawsze budziła we mnie zadziwienie. W tej formie jaką miałam okazję zobaczyć i przeżyć osobiście, był to jeden z piękniejszych momentów tego niezwykłego wesela. Po stronie męskiej, Pan młody szalał w męskim gronie w przeróżnych kombinacjach kółek i węży, co i rusz podnoszony w górę.
Po stronie damskiej, Panna Młoda również szalała wśród kobiet, które unosiły do góry wierzchnią warstwę jej sukienki, podrzucając ją i falując tworząc niezwykły spektakl, który zapisał się w mojej pamięci jako jeden z najpiękniejszych momentów weselnych jakie kiedykolwiek widziałam w życiu… W pamięci… ponieważ zdjęcia jakie próbowałam zrobić z tego momentu, niestety przepadły… Towarzyszyła temu widowisku tak szczera i niekłamana radość, że moje wcześniejsze wątpliwości zastąpiło równie szczere i niekłamane zauroczenie tą fantastyczną chwilą.
Po złożeniu ścianki, państwo młodzi zatańczyli wreszcie swój pierwszy, wspólny taniec. Pełen miłości, wzruszający i piękny.
Potem już wszyscy chętni zabawy weselnicy, dołączyli do Państwa Młodych.
Nie było to tak długie wesele jak u nas, ale miałam wrażenie, że było bardziej treściwe. Nie tylko nam, szkoda było czasu na zbyt długie przesiadywanie przy stole. Parkiet i okoliczny barek, oblegane były od pierwszej, do ostatniej minuty. Nikt, nie usnął w „talerzyku”, nikt nikogo nie zaczepiał i nikt na nikogo nie patrzył „złym okiem”. Zapamiętam tę uroczystość, jako święto prawdziwej, niczym nieskrępowanej radości… to właśnie ona na każdym kroku, zaskakiwała mnie najbardziej w tym wyjątkowym dniu.
Łódź 6 Sierpnia 1/3
tel. 42 63035 97/98
Pani Aniu, tak się składa, że wraz z żoną i gronem przyjaciół braliśmy udział w tym weselu!
A zatem, witam serdecznie współweselników 🙂 Mam nadzieję, że miło było państwu przypomnieć sobie to piękne wydarzenie i tak jak ja, macie państwo równie miłe wspomnienia.