Zapraszam na zapowiadaną, trzecią już część moich wrażeń z podróży do Jerozolimy.
Część jeszcze bardziej niezwykłą, bo z miejsca w którym czas „biegnie” zupełnie inaczej…
Jak pisałam w poprzedniej części, bycie pojedynczym turystom w Jerozolimie ma swoje plusy i minusy. Okazało się to ogromną zaletą w dzielnicy ultra ortodoksyjnych Żydów – Mea Shearim, gdzie nie są mile widziane duże grupy turystów, a na rogatkach dzielnicy, widnieje wyraźnie informujący o tym napis.
Chcąc zaspokoić ciekawość, innością mieszkańców tego miejsca, należy uszanować ich prośby i zachowywać się zgodnie z panującymi tam zasadami. Ubiór powinien być skromny, nie odsłaniający dekoltów, kolan i ramion. Konieczne jest też nakrycie głowy: mężczyźni powinni mieć jarmułki lub kapelusze, kobiety-mężatki chusty, toczki lub… peruki.
Nie ma mowy o agresywnym, reporterskim „pstrykaniu” zdjęć. Trzeba to robić niezwykle dyskretnie lub zapytać o zgodę. W ten sposób udało mi się utrwalić w migawce mini aparatu, kilka bezcennych ujęć… Choć ich jakość nie jest najlepsza, uważam je za bezcenną pamiątkę, ponieważ robiłam je potajemnie, ukrywając aparat w chuście i nie do końca wiedząc, co tak naprawdę ostatecznie się na nich zapisuje.
Sklepy z nakryciami głowy, to tutaj niezwykle dochodowy interes, bowiem – jak już wspomniałam – nakrycie głowy to niezbędny element ubioru mieszkańców Mea Sharim. Niektórzy podobno nawet nie zdejmują ich w domu.
Sporo tu też sklepików z biżuterią, pamiątkami i różnościami oraz warsztaty rzemieślnicze każdego fachu.
Jedynymi oznakami nowoczesności są samochody i telefony komórkowe… podobno bez dostępu do internetu.
Dokonując zakupu jarmułki, senny sklepikarz nagle się ożywił, usłyszawszy że jesteśmy z Polski – z Łodzi. Bardzo chętnie z nami dowcipkował, pozował do zdjęć, a nawet zaprosił nas do swojego „królestwa” – za ladę.
To bez wątpienia w tym miejscu, wyraz dużego wyróżnienia i tak, też się w tym momencie czuliśmy.
W ubiorze mieszkańców Mea Sharim, dominuje czerń, szarości, zgaszone kolory i ponad wszystko skromność. Czarne są nawet niemowlęce wózki.
Do trzeciego roku życia, chłopcom nie obcina się włosów. W dniu trzecich urodzin, odbywa się uroczystość na której, po raz pierwszy dokonuje się strzyżenia – zostawiając pejsy. Otrzymuje też wtedy swoją pierwszą jarmułkę. Niektóre odłamy, noszą pejsy tylko jako chłopcy – dopóki nie wyrosną im brody. Inne, noszą jedno i drugie przez całe życie.
Czymś, co wzbudza szczególne zdziwienie jest tu, skrzyżowanie z dodatkowymi pasami… w poprzek… Kiedy zapala się zielone światło, całe skrzyżowanie zapełnia się ludźmi, którzy mimo dodatkowych pasów i tak chodzą jak chcą. To bardzo osobliwy i zupełnie niecodzienny widok.
Tak naprawdę, cała dzielnica jest czymś zupełnie niecodziennym i osobliwym. Biało czarne plakaty z obwieszczeniami. Susząca się wszędzie pościel, pamiętająca chyba pradziadów. Składowiska różności i starych sprzętów. Szybkim krokiem przemieszczający się mężczyźni, wolno snujące się z wózkami kobiety, dziewczynki w „dorosłych” ubraniach, ze skromnie upiętymi włosami… to specyficzny klimat dzielnicy, którego nie da się oddać ani słowami ani nawet zdjęciami.
Widząc to wszystko, sama nie do końca wierzyłam własnym oczom. Momentami wydawało mi się, że oglądam scenografię starego filmu, a nie prawdziwe życie w XXI wieku. To bez wątpienia jedno z najbardziej niesamowitych miejsc jakie dotąd widziałam. Wszystko tam było jakby z innego świata, w którym czas „biegnie”… zupełnie inaczej…
Część pierwsza – Stara Jerozolima TUTAJ
Część druga – Nowa Jerozolima TUTAJ
Łódź 6 Sierpnia 1/3
tel. 42 63035 97/98