Lanzarote – jedna z Wysp Kanaryjskich najbardziej wysunięta na północ i na wschód… podobno też najcieplejsza, Odwiedzając tę wyspę zatrzymaliśmy się na południu, w niewielkiej miejscowości wypoczynkowej – Playa Blanca.
Zapraszam dzisiaj na spacer właśnie po tym uroczym miasteczku.
Urok tego miasteczka to przede wszystkim białe domki, z niebieskimi lub zielonymi okiennicami – charakterystycznymi dla całej wyspy. Ale nie tylko. Od głównej ulicy biegnącej środkiem miasta, płyną w dół wąziutkie uliczki ukazujące z oddali błękit oceanu. Pełno tu urokliwych zakątków i klimatycznych knajpek, zachęcających aby schronić się w nich przed słońcem i spróbować lokalnych specjałów.
Wzdłuż wybrzeża, biegnie promenada.
Z jednej strony ocean i skały wulkaniczne przeplecione piaszczystymi plażami, z drugiej sklepiki oraz tawerny z wyśmienitym jedzeniem, orzeźwiającą Sangrią, lokalnym serem i winem. A naokoło piękne widoki.
W oddali można również dostrzec Fuerteventurę, na którą z Playa Blanca cyklicznie kursują promy.
Idąc ok. 500 m w przeciwnym kierunku ( w lewo ) od promenady, dojdziemy do pięknej, klimatycznej Mariny Rubicon. Wypełniona po brzegi jachtami, żaglówkami, motorówkami i wszystkim co pływa, ze stylowymi, drewnianymi pomostami i z gościnnymi knajpkami, jest bardzo urokliwym miejscem spacerowym.
Jakiś czas temu pokazałam ją bliżej przy okazji zupełnie nie podróżniczego postu TUTAJ
Kiedy już tam dojdziemy, polecam zajrzeć do restauracji La Casa Roja.
Pięknie położona, klimatyczna, ze świetną obsługą i z naprawdę dobrym jedzeniem. To tam jedliśmy najlepszego tatara z czerwonego tuńczyka.
Jedno z nas obchodziło w tym dniu swoje święto. Obsługa wiedząc o tym zorganizowała przemiłą niespodziankę w postaci mini torcika ze świeczką i odśpiewaniu w pełnym składzie Happy Birthday. Takie dodatkowe gesty, kiedy ktoś robi coś, czego robić nie musi – zawsze wywierają na mnie ogromne wrażenie i bardzo to doceniam.
Ciekawym elementem wystroju jest częściowo przeszklona podłoga, pod którą widać ocean i od czasu do czasu, pływające w nim rybki.
Wszystko to sprawia że, La Casa Roja jest godnym polecenia i bardzo pożądanym miejscem. Aby się tam dostać potrzebna jest wcześniejsza rezerwacja… i wcale mnie to nie dziwi.
Jeżeli należymy do osób lubiących poznawać okoliczne ciekawostki, to zapewne zainteresuje nas wycieczka na jedną z dzikich plaż Papagayo, na którą zabrałam czytelników Microclimatu jeszcze podczas mojego pobytu na Lanzarote TUTAJ
Plaże Papagayo znajdują się ok. 7 km od Playa Blanca. To siedem piaszczystych zatok otoczonych skałami wulkanicznymi, dzięki czemu chronione są przed wiatrem – to dlatego mają sławę cichych i spokojnych. Naokoło roztacza się krystaliczna, błękitna woda i piękne widoki z wulkanicznych klifów. Urok tych plaż upodobali sobie nie tylko turyści, ale również mieszkańcy Lanzarote a nawet naturyści…
Z Playa Blanca, można się tam dostać pieszo, na rowerze, samochodem lub od strony oceanu, łodzią. My wybraliśmy jeszcze inny sposób. Dojechaliśmy ok. 6 km autobusem i ok. 1 km szliśmy pieszo zboczami skał. Wycieczka okazała się całkiem niezłą wyprawą, bo upał był trzydziestostopniowy, a zbocza momentami całkiem strome i zupełnie skaliste… w klapkach i sandałkach. Z powrotem wróciliśmy taksówką do której – żeby nie było zbyt pięknie – również trzeba było przejść kawałek terenu górzystego 🙂
Nie było łatwo, ale wspomnienia i widoki pozostały niezapomniane.
Wbrew pozorom, to jeszcze bardziej wyostrzyło naszą ciekawość Lanzarote. Następnego dnia wynajęliśmy samochód i zaczęliśmy poznawać wyspę od środka.
Ale o tym co zobaczyliśmy, opowiem już następnym razem 🙂
Łódź 6 Sierpnia 1/3
tel. 42 63035 97/98
https://www.facebook.com/pages/NOVA-TRAVEL-Tomasz-Olejnik/375827159168748?ref=hl