Wygląda na to, że – teoretycznie – najbardziej depresyjny miesiąc za nami. Teoretycznie, bo tym razem listopad miał zdecydowanie mniej depresyjnych dni niż zazwyczaj. Liście długo trzymały się drzew, słońce nie znikało na całe długie tygodnie, a i typowe listopadowe tym razem słoty nas ominęły.
Mimo to z ulgą żegnamy listopad na rok i przypominamy jaki był w nim Microclimat.
Były w nim chwile zadumy, odpoczynku, niedzielnych spacerów i zwykłej codzienności.
Wypiliśmy wspólnie kilka kubków kawy, lampkę wina i zjedliśmy rozgrzewającą, aromatyczną potrawę.
Zajrzeliśmy na ulice modowych stolic świata, zoomując jeden z jesienno/zimowych trendów.
I małymi krokami wprowadzaliśmy do naszych wnętrz, przedświąteczne dekoracje – z gałązką iglaka w roli głównej.
Nie jest to najmilszy miesiąc w roku, i wydawało się, że nie będzie miał końca, a jednak mamy go już za sobą… i wcale nie był taki straszny.