Ufff, najbardziej depresyjny miesiąc za nami. Mimo niesprzyjających okoliczności, starałam się aby listopad w Microclimacie miał jednak trochę kolorów i słońca. Jeżeli mimo to, jesienna nostalgia Was nie ominęła, dobra wiadomość jest taka, że teraz będzie już tylko lepiej. Skracające się dni upłyną nam na radosnych przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia, a po Świętach, każdy dzień już będzie odrobinę dłuższy od poprzedniego 🙂
Zapraszam na podsumowanie minionego miesiąca.
Najprostszym i najszybszym sposobem poprawienia nastroju niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy jest odpowiednie ubranie. O tej porze roku musi być ciepłe i wygodne, ale to nie oznacza, że musi być smutne. Wystarczy dodanie jednego kolorowego elementu, aby przestało być ponuro, a cera zyskała zdrowszy wygląd. W każdym listopadowym looku, starałam się to udowodnić. Począwszy od operowej czerni tutaj, przez hity sezonu: aksamit i lakierowaną skórę tutaj i tutaj, po zwykły, weekendowy spacer tutaj.
O tej porze roku, koloryt naszej cery nie jest już tak promienny jak w środku lata, dodanie koloru w ubraniach z pewnością pomoże nam uniknąć efektu niezdrowego wyglądu. Pomoże nam w tym również zadbanie o cerę, oczyszczenie organizmu z toksyn i zdrowa dieta. Ja zaproponowałam w tym celu zaprzyjaźnienie się z octem jabłkowym tutaj oraz ciepłą przystawkę z pełnego witamin zapiekanego pomidora z cieciorką, szpinakiem i czosnkiem tutaj.
Moim sprawdzonym pewniakiem na poprawienie nastroju, jest planowanie i wspominanie podróży. W listopadzie zrealizowała się jedna z moich najbardziej niezwykłych podróży – do Jerozolimy (o której wkrótce napiszę coś więcej) ale z nostalgią wspominałam też inne wyprawy. Tym razem były to wyjątkowe, wulkaniczne budowle, pewnego architektonicznego wizjonera z Lanzarote tutaj
A skoro wspomnienia z podróży, to oczywiście również wspomnienia przywiezionych smaków. Tym razem zatęskniłam za smakiem tatara po francusku tutaj.
Można go wypróbować w nadchodzące Święta, bo czas przygotowań tuż, tuż… w końcu mamy już grudzień 🙂
