O tym jak wyjątkowym wydarzeniem był ślub, w którym niespodziewanie uczestniczyłam na Mauritiusie, pisałam już tutaj. Dzisiaj słów kilka o mojej „kreacji ślubnej” 😉 , która wzbudziła spore zainteresowanie i wciąż zbiera mnóstwo komplementów 🙂
Nie miałam ze sobą typowej sukienki wizytowej ani tym bardziej weselnej. cała „kreacja” więc składała się po prostu z letniej sukienki w kwiatki i ( momentami ) z sandałek 🙂 Jedyną ozdobą był wianek/stroik we włosach, który uwiłam z kwitnących w tym czasie na Mauritiusie kwiatów. Nie trzeba było niczego więcej, bo tak naprawdę, największą ozdobą było niezwykłe otoczenie: turkusowy ocean, plaża na bezludnej wyspie, cuda natury w tle i wyjątkowość chwili 🙂
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości… to nie ja brałam ślub 🙂