Koniec tego roku z różnych powodów nastraja mnie nostalgią i zadumą. Jak co roku, jest to też czas wspomnień i analizy tego co przyniósł. Rok jeszcze się nie skończył więc nie czas na szczegółowe podsumowania, wspomnę jednak o czymś, co już teraz wiem, że było w nim wyjątkowe.
O tym, że mam słabość do morza i morskich klimatów wie każdy uważny czytelnik Microclimatu. Mówię o tym dosyć często i głośno przy różnych okazjach. Najwyraźniej informacja ta dociera gdzieś dalej i wyżej, bo szczęśliwym zbiegiem okoliczności jest mi je dane widzieć coraz częściej. Mijający rok był pod tym względem wyjątkowo szczodry – począwszy od przywitania go nad morzem, po nadmorskie wypady o każdej porze roku z grudniem włącznie. Dla mnie jest to potwierdzeniem teorii, że należy głośno wypowiadać swoje pragnienia, upodobania i marzenia, bo wtedy budzimy je do życia. Siejemy ziarno, które zaczyna kiełkować i żyć całkiem realnym życiem, a sploty zdarzeń niby przypadkiem zaczynają układać się w stronę ich realizacji. Polecam wypróbowanie.
A tym czasem zapraszam na ostatni w tym roku, nadmorski spacer.
futerko-Front Row | golf-Reserved | spodnie+torebka-Zara | botki-H&M