Microclimat w słońcu… „upiększacze” do ciała

DSC02970

Unikam mocnego opalania, ponieważ wiem jak wielkie szkody pozostawiają w naszej skórze „przedawkowane” promienie UV. To jednak nie zmienia faktu, że lubię kolor skóry muśniętej słońcem. Nie spalonej, a właśnie muśniętej. O moich sposobach zdrowego wydobywania opalenizny pisałam już tutaj, tutaj i tutaj. Dzisiaj o magicznych specyfikach, które w kilka chwil wyczarują nam opaleniznę. Idealne na wielkie wyjścia ale nie tylko.

Mają różne nazwy: krem upiększający, koloryzujący czy najmodniejsza nazwa w ostatnim czasie – krem BB do ciała. Niezależnie od nazwy, wszystkie łączy wspólna cecha – nadają skórze słoneczny odcień, wyrównują koloryt, sprawiają, że skóra nie jest matowa i ma zdrowy blask. Działają tak, jak fluidy/podkłady do twarzy i tak też należy je traktować – jak makijaż ciała. To świetny sposób na szybkie „upiększenie” ciała przed wielkim wyjściem, kiedy szczególnie zależy nam na dobrym wyglądzie. Sprawdzą się zwłaszcza wtedy, kiedy nie mamy już czasu na użycie samoopalacza lub ich po prostu nie stosujemy. Tak jak w przypadku samoopalaczy, nałożenie takiego specyfiku wymaga od nas chwili spokoju i dokładności oraz wcześniejszego pilingu, mniejsze jest jednak „zagrożenie” uzyskania nierównego koloru. Nawet jeżeli coś pójdzie nie tak, zawsze możemy go zmyć i zacząć od początku 🙂 No i nie mają samoopalaczowego „zapachu”.

Aby efekt był jak najbardziej naturalny, musimy wybrać taki odcień, który najbardziej pasuje do naszej karnacji. Ja, drogą losowania wybrałam Fluid/Balsam Last Minute Body BB – Lirene do ciemnej karnacji i wybór okazał się trafiony.

 

Jest również wersja do karnacji jasnej. Jeżeli nałożymy cienką warstwę i dokładnie ją rozsmarujemy, uzyskamy ładny, zdrowy o ton ciemniejszy odcień od naszej skóry. Efekt jest naturalny, transparentny z delikatnym połyskiem. I co ważne – odcień nie jest ani żółty ani pomarańczowy. Łatwo go rozsmarować i nawet jeżeli w którymś miejscu jest go za dużo, można to w każdej chwili skorygować. Tak jak przy wszystkich tego typu kosmetykach, także i tu, przed założeniem ubrania (szczególnie jasnego) należy poczekać aż fluid całkowicie się wchłonie i wyschnie.

Inną grupą „upiększaczy do ciała”, są tzw. „rajstopy w spayu”, na które również się skusiłam.

I powiem tak – to najtrudniejszy w obsłudze kosmetyk z jakim miałam kiedykolwiek do czynienia. Po pierwsze bardzo trudno było mi dobrać odpowiedni odcień. Zazwyczaj są za ciemne i nienaturalnie żółte. Mam odcienie Medium Glow oraz Tan Glow i żaden nie jest idealny. Równomierne nałożenie sprayu graniczy z cudem i trzeba dużej cierpliwości aby znaleźć na niego sposób. Odradzam bezpośrednie spryskiwanie nóg. Najlepiej sprawdza się u mnie spryskanie sprayem dłoni, roztarcie preparatu w dłoniach i nakładanie małymi porcjami na nabalsamowaną wcześniej skórę. Trzeba to robić dosyć sprawnie, ponieważ spray szybko wysycha i tworzy jakby pudrową warstwę, z którą trudno cokolwiek zrobić po wyschnięciu. Moim sposobem na równomierne wykończenie jest nałożenie na spray olejek do ciała. To powoduje wyrównanie ewentualnych nierówności i nadaje skórze naturalny połysk. Efekt zastosowania „rajstop w sprayu” jest zdecydowanie bardziej kryjący niż w przypadku kremów BB. Będą więc odpowiednie dla osób z widocznymi na nogach żyłkami, naczynkami czy przebarwieniami. Jest to jednak „zabawa” dla bardzo dokładnych i bardzo cierpliwych osób 🙂

„Upiększaczem” do ciała, który bardzo lubię i najczęściej stosuję jest olejek, który z założenia przeznaczony jest do przyspieszania opalania. Ja jednak stosuję go również w celu właśnie upiększającym 🙂 Jest to Spray Ziaja z serii Masło Kakaowe.

Ziaja ZIAJA 100ml Spray przyspieszający opalanie

Według producenta poprawia naturalny koloryt skóry i chyba rzeczywiście tak jest. A jego piękny, kakaowy zapach potrafi skutecznie zminimalizować „zapach” samoopalacza i nawet głęboką zimą przywołuje wakacyjne wspomnienia 🙂 Nie koloruje skóry jak poprzednie specyfiki, ale nadaje jej zdrowy wygląd. Resztkami, które pozostają na dłoniach przeczesuję również końcówki włosów, co bardzo dobrze im robi 🙂

MICROCLIMAT 53

Jest jeszcze cała masa specyfików upiększających z błyszczącymi drobinkami, na które radzę uważać. Wszystko jest w porządku dopóki drobinki są naprawdę drobinkami, delikatnym pyłem/ mgiełką. Cały czar pryska w momencie kiedy zamiast mgiełki widoczne są na ciele osobne, błyszczące, brokatowe kropki. W ten sposób bardzo skutecznie osiągniemy efekt „choinkowej bombki”, a przecież nie o taki efekt w „upiększaczach do ciała” nam chodzi 🙂

 

 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2 myśli nt. „Microclimat w słońcu… „upiększacze” do ciała

  1. Ala

    Jak dla mnie LIRENE TO BUBEL niestety. Dawno nie miałam, ba, nigdy nie miałam tak strasznego niewypału. Miałam do cery jasnej, rolował się , nie dało się go równomiernie nałożyć, podkreślał najmniejszy włosek. Za to rajstopy w sprayu lubię, używam. Aplikacja nie sprawia problemów. Pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. microclimat Autor wpisu

      I to jest kolejny dowód, że trzeba testować na swoim żywy organizmie 🙂 Nie ma innego sposobu żeby się przekonać, czy coś jest dla nas dobre czy nie. Pozdrawiam

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *