Był czas, kiedy żyrandole bardziej kojarzyły się z reliktami przeszłości, niż z nowoczesnym designem. Królowało oświetlenie punktowe, liniowe i w kartonowo-gipsowych zabudowach… byle jak najbliżej sufitu.
Ale moda nie lubi próżni, za to lubi zataczać kręgi i wracać do tego co już było w odnowionej, świeżej wersji.
Dzisiaj mamy do wyboru cały wachlarz pięknych żyrandoli i lamp zwisających z sufitu na różnej długości. Każdy wybierze coś ciekawego, pasującego do stylu w jakim są urządzone jego wnętrza.
Moje wnętrzarskie serce, od lat mocniej bije do naturalnych materiałów, dlatego również dzisiaj, królują tu – naturalne żyrandole.
Przygotowując ten post, w pewnym momencie zorientowałam się, że właściwie lampy które chcę tu zamieścić miałam okazję podziwiać – na żywo – podczas mojego imieninowego pobytu nad morzem, kiedy to zatrzymaliśmy się w uroczym Pałacyku w Sasinie. Pałacyk jest na etapie odnawiania, ale już teraz zachwyca ciekawymi detalami i właśnie naturalnym i bardzo różnorodnym oświetleniem. Zupełnie przypadkiem, stał się więc uroczą bazą do dzisiejszych inspiracji.
Zacznę od tych najbardziej popularnych – plecionych.
O naturalnych wnętrzach, w których królują plecionki pisałam całkiem niedawno TUTAJ. Kropką nad „i” w takich wnętrzach są oczywiście plecione lampy.
Mogą być zawieszone pojedynczo, lub też bardziej intrygująco – po kilka na różnej długości i w różnych kształtach. Plecione z rattanu, bambusa, sznurka, czy papierowych włókien, w każdej wersji niosą ze sobą ciepło i miły, wakacyjny nastrój.
Kolejny naturalny materiał, który zachwyca to… papier.
Przybiera różne kształty i formy. Od białych obłoczków, przez misternie wycinane ornamenty, po dobrze nam już znane kule, które mogą być bazą/inspiracją do stworzenia własnej, niepowtarzalnej wersji.
Jakie są ich główne zalety ?
Po pierwsze zazwyczaj nie są drogie i bardzo dobrze rozpraszają światło, do tego niebanalny kształt i nic więcej dodawać nie trzeba.
Obłoczkami z piór zachwycałam się już tutaj wiele lat temu, ale po raz pierwszy mogłam podziwiać je na żywo i zachwyt ten urósł jeszcze bardziej.
Są niesamowitą ozdobą, zarówno w dzień jak i wieczorem. Tak naprawdę nie ma znaczenia czy świecą czy nie, w każdej wersji same w sobie stanowią niesamowitą dekorację i urzekają każdego.
Na koniec pałacykowych inspiracji, zostawiłam mój najnowszy zachwyt.
Żyrandol z drewnianych koralików.
Są naturalną alternatywą dla błyszczących, kryształowych żyrandoli w stylu glamour. Te misternie nawleczone sznury, drewnianych koralików urzekły mnie totalnie. Zawsze wyjątkowo doceniam rzeczy wykonane przez czyjeś ręce – nie przez maszynę. To dla mnie nieoceniona wartość dodana. A tutaj widać ją w każdym koraliku.
Ten sam zachwyt dopadł mnie wśród nadmorskich straganów, kiedy nagle innym okiem spojrzałam na równie misternie nawlekane żyrandole z muszelek. Ktoś włożył w nie wiele godzin swojej pracy: znajdując muszelki, dobierając je kolorami, i nawlekając tak, aby tworzyły zaplanowany wcześniej wzór.
Są na tych straganach od zawsze, ale giną wśród gąszczu tandetnych przedmiotów i nie są wystarczająco doceniane. W tym roku stały się moim odkryciem i wiszą już sobie w tymczasowym miejscu… czekając na to właściwe, w nowym mieszkaniu…
Prawda, że naturalnie piękne ?
Ciekawa jestem, które z tych żyrandoli najbardziej Was zachwyciły.
Źródło:
Microclimat