Ochrona twarzy przed szkodliwym działaniem promieni UV, jest dla mnie jednym z priorytetów pielęgnacyjnych skóry.
Dlaczego ?
Ponieważ, dzięki zdobytej wiedzy kosmetycznej, wiem jakie robią nieodwracalne spustoszenie, jak wysuszają. przyspieszają procesy starzenia i realnie postarzają naszą cerę… i nasz…
Kapelusz, czapeczka, daszek, czy parasol to moje nieodłączne elementy plażowania, ale numerem jeden jest właśnie krem z wysokim filtrem. Nie należę do osób ortodoksyjnie stosujących tego typu kosmetyki niezależnie od pogody i o każdej porze roku, ale używam je zawsze wtedy, kiedy wiem, że w słoneczny dzień będę wiele godzin przebywać na zewnątrz. Niekoniecznie musi to być plaża i lato, bo promienie słoneczne operują przez cały rok.
Jeżeli chodzi o kosmetyki z filtrem do twarzy, lubię kiedy oprócz wysokiej ochrony 50+ są również koloryzujące – dzięki temu w jednym kosmetyku mamy jednocześnie ochronę UV i ujednolicony koloryt skóry. Taki krem świetnie zastępuje podkład i dzięki niemu mamy delikatny, plażowy make up bez make upu, za to z wysoką ochroną.
Przetestowałam wiele tego typu kosmetyków i muszę przyznać, że znalezienie idealnego jest dla mnie jak dotąd nie możliwe. Najtrudniej jest dobrać odpowiedni do naszej cery odcień. Równie ciężką sprawą jest znalezienie takiego kremu w wysokim filtrem, który nie świeciłby się na twarzy jak smalec.
Przez wiele lat, na dłużej zatrzymałam się przy kremie koloryzującym Biodermy, o którym pisałam w Microclimacie już wielokrotnie tu, tu i tu
Miał najmniej wad, ale był jednak dosyć błyszczący, dlatego kiedy zobaczyłam na aptecznej półce podkład Bioderma Photoderm Nude Touch SPF50, o którym producent pisze, że to kosmetyk „do stosowania jako codzienny lekki podkład. Zapewnia wysoką ochronę przeciwsłoneczną, redukuje niedoskonałości, zapewnia pudrowe wykończenie oraz nadaje skórze perfekcyjny wygląd”
Wiedziałam, że muszę go wypróbować,
Zabrałam go na Malediwy, na gorące południe Francji i w wiele miejsc podczas naszych, polskich, upalnych weekendów.
Co mogę o nim powiedzieć ?
Z pewnością to, że również nie jest idealny, ale ma wiele zalet.
Wadą, która mnie osobiście najbardziej przeszkadza w tym produkcie jest jego bardzo rzadka konsystencja. To mineralny podkład i przed użyciem należy go mocno wstrząsnąć. Opakowanie ma kształt butelki z niewielkim otworem. Przez ten otwór musimy wydobyć/wylać podkład o bardzo lejącej konsystencji – nie jest to łatwe i może zniechęcać.
Dzięki tej płynnej konsystencji, nie da się nałożyć na skórę zbyt grubej warstwy. Jeżeli uda nam się odpowiednio dobrać odcień do odcienia naszej cery, podkład delikatnie wyrównuje koloryt i poprawia wygląd skóry. Nie jest zupełnie matowy, trzeba go przypudrować, ale rzeczywiście jest to produkt z najmniejszym jak dotąd błyskiem.
Jeżeli chodzi o ochronę, to mam wrażenie, że przez swą płynną konsystencję szybciej się ściera i należy go co jakiś czas dosmarować. W każdym z miejsc spisał się jednak tak jak powinien. Mimo intensywnego słońca, skóra ani razu nie była zaczerwieniona i nie pojawiły się przebarwienia, a cera miała świeży, zadbany wygląd. Zanim więc wpadnie w moje ręce jakieś nowe, filtrowo-koloryzujące odkrycie, chyba zatrzymam się przy nim na dłużej.
A Wy, macie swoje koloryzujące odkrycia z wysokim filtrem i minimalnym błyskiem ?
Jeżeli tak, to chętnie je poznam.