Fajny był ten wrzesień, dużo się w nim działo dobrych rzeczy… i pogoda łaskawa… i nadal piękne Zakopane… i okazje by założyć szpilki… i wyjątkowe urodziny, wyjątkowej Jubilatki. Było wrzosowo i grzybowo. Biznesowo, imprezowo i branżowo. Sukienkowo i dresowo. Wielkomiejsko, sielsko i anielsko. Rożnorodnie… tak jak lubię.
Sierpniowy Microclimat
Sierpniowy Microclimat, to zapach mirabelek, lawendy i dzikiej jabłoni. To rodzinne sioło, Mazury i festiwalowe love. I radosne powroty do domu, w którym na nowo coraz chętniej zaglądam do kuchni… i do ciepłego domowego spa… i w którym wieczorami znów chętnie sięgam po kubek ziołowej herbaty i znów coraz częściej gości tu Netflix 😉 A stąd już tylko krok do palącego się ciepłym płomieniem kominka i migoczących świec… bo choć wciąż jeszcze mamy lato, to jakoś szybciej niż zwykle, czuję już zbliżającą się jesień…
Czerwcowy Microclimat
Czerwcowy Microclimat upłyną w rytmie Zorby i Abby 😉 A to za sprawą naszej rocznicowej podróży na grecką wyspę Skopelos, na której kręcone były zdjęcia do filmu „Mamma Mia”. Ta piękna zielono-turkusowa wysepka, zapisała w naszej pamięci zachwyt przepięknymi widokami, smak przepysznego jedzonka i najlepsze wspomnienia beztroskiego czasu, z dala od codziennego zgiełku.
Majowy Microclimat
No, na taki bezmajówkowy Maj, to ja się z nikim nie umawiałam. Jeden z najpiękniejszych miesięcy w roku, tym razem był jak… marzec… co najwyżej jak kwiecień. Mam wrażenie, że ktoś nam zabrał wiosnę… tę radosną, kwitnącą, słoneczną… ehhh szkoda słów.
Oczywiście człowiek zawsze sobie jakoś poradzi i jak chce, to znajdzie sposoby na rozjaśnienie życia… cała sztuka w tym, żeby umieć dostrzegać i łapać chwile.
W Microclimacie wyglądały one mniej więcej, tak…
Kwietniowy Microclimat
Kwiecień potraktował nas dosyć ozięble i prawdę mówiąc korciło mnie żeby ten chłód odwzajemnić… ale jednak nie mogę, bo pomimo braku wiosny i nadmiaru szarych dni to był jednak ciekawy miesiąc w moim Microclimacie.
Dlaczego ?
Po pierwsze dlatego, że to miesiąc rocznicowy… dokładnie rok temu, w głębokiej pandemii otrzymaliśmy klucze do nowego domu, który mimo wielu przeszkód i braku możliwości zarobkowania, przez kolejne miesiące próbowaliśmy wykończyć.
To również miesiąc urodzin, kogoś baaardzo bliskiego mojemu sercu 🙂
Maj wprawdzie też nie przywitał nas gorąco i kwitnąco, ale za to bardzo wylewnie 😉
A ponieważ zgodnie z przysłowiem „po każdej burzy, wychodzi słońce”… wygląda na to, że to chyba już wkrótce…