Napiszę dzisiaj o głębszym oczyszczaniu skóry, czyli o peelingach do twarzy. Wiele już o nich napisano, ale uważam że wcale nie, za wiele. Nie można bowiem przecenić ich działania, są naszej skórze naprawdę potrzebne.
Po nich, cera odzyskuje blask, ma ładniejszy kolor, jest lepiej nawilżona, zmarszczki stają się płytsze, blizny mniej widoczne a kosmetyki mają mniejszą barierę do przejścia, aby móc zadziałać. Na naszej skórze, non stop odbywa się proces rogowacenia naskórka. Częściowo jest on usuwany podczas codziennego mycia, ale część martwego naskórka zostaje. Jeżeli go nie usuniemy, będzie się nawarstwiał, tworząc suchą, poszarzałą powłokę, dlatego dobrze jest wyrobić w sobie nawyk stosowania peelingu 1-2 razy w tygodniu.
Moim głównym wyborem (choć nie jedynym) jest peeling enzymatyczny z bromelainy, pozyskiwany z ananasa. Peelingi enzymatyczne są „zjadaczami” martwego naskórka, bez potrzeby tarcia i szorowania – robią to właśnie enzymy. Przeznaczone są dla każdego rodzaju skóry, również z rozszerzonymi naczynkami. W drogeriach i aptekach jest duży wybór peelingów enzymatycznych, ja jednak, tam gdzie mogę wybieram produkty naturalne, dlatego mój wybór padł na bromelainę. Kupuję ją w jednym ze sklepów z półproduktami kosmetycznymi. Kiedy jeszcze nie było takich sklepów, używałam do tego celu kapsułek z ananasa na odchudzanie z bardzo dobrym, naturalnym składem firmy ORTIS, nie wiem czy jeszcze istnieją, ale być może są inne, równie naturalne. Odrobinę bromelainy wystarczy wymieszać z jogurtem naturalnym tuż przed nałożeniem na wilgotną twarz. To ważne, ponieważ enzymy działają tylko przez ok.20 minut i tylko w wilgotnym środowisku. Delikatnie wmasować, pozostawić na 6-15 minut (w zależności od wrażliwości skóry). po czym zmyć. Należy pilnować aby peeling nie wysechł na skórze, w razie potrzeby spryskać wodą. Ten peeling stosuję raz w tygodniu.
Od czasu do czasu, dobrze jest poddać skórę mikrodermabrazji w gabinecie kosmetycznym lub w domowym zaciszu. Dobrze służy do tego celu Korund kosmetyczny o maleńkich kryształkach, dzięki którym można go stosować nawet do cery delikatnej i wrażliwej. Masaż takim mikropeelingiem mechanicznym świetnie „poleruje” zewnętrzne warstwy naskórka i pobudza naturalny metabolizm skóry. Dobrze jest go wykonać np. przed położeniem maseczki czy samoopalacza oraz przed wszelkimi zabiegami kosmetycznymi. Również po peelingu enzymatycznym, dla jeszcze lepszego doczyszczenie skóry.
Kolejnym sposobem delikatnego złuszczania naskórka jest stosowanie co 2-3 dzień w okresie jesienno-zimowym, toników lub olejków z kwasami AHA/BHA. Ja używam na zmianę kwas salicylowy, migdałowy i L-mlekowy. Ponieważ mam wrażliwą, płytko unaczynioną cerę, stosuję najniższe stężenia tych kwasów i ich działanie wtedy polega na „poluzowaniu” połączeń między starym naskórkiem a nowym, co sprawia że łatwiej go usunąć. Poza tym nawilżają, pobudzają skórę do prawidłowego funkcjonowania, regulują odbudowę komórkową i w zależności od stężenia działają na różne warstwy skóry. Nie da się ich omówić w kilku słowach, dlatego warto im się bliżej przyjrzeć, poświęcając na to osobny post.
Inną, niezwykle cenną grupę „złuszczaczy”, które również omówię w osobnym poście, stanowią retinoidy, czyli pochodne witaminy A, gdzie złuszczanie jest niejako „efektem ubocznym” ich wielokierunkowego, naprawczego działania na głębsze warstwy skóry.
Jakiegokolwiek dokonamy wyboru, warto polubić peelingi, bo robią dla naszej cery naprawdę dużo dobrego 🙂
https://microclimat.pl/mycie-twarzy-moj-faworyt/