Osobiście nigdy nie byłam fanem Gwiezdnych Wojen, mam jednak w domu najprawdziwszego fana nie tylko filmów ale i całej literatury jaka w tej tematyce powstała. Chcąc nie chcąc, temat Gwiezdnych Wojen przewija się w moim życiu od lat. Cykliczne seanse starych części, zjazdy fanklubów, starwarsowe gadżety, wizyta na ulicy Obi-Wana Kenobiego, to tylko nieliczne atrakcje jakich jestem przypadkowym uczestnikiem 🙂
Czy więc warto obejrzeć „Przebudzenie Mocy”, jeżeli nie jest się prawdziwym fanem Gwiezdnych Wojen ?
Sama z siebie pewnie nie poszłabym na najnowszą część do kina, ale w moim domu od wielu miesięcy była to oczywista oczywistość 🙂 Bilety na premierę kupione były miesiąc wcześniej i odliczany był do niej każdy dzień. Dzisiaj mogę powiedzieć, że dzięki temu miałam okazję uczestniczyć w ciekawym i fascynującym socjologicznie wydarzeniu. Oklaski na widowni i okrzyki radości, kiedy pojawiły się tak długo wyczekiwane charakterystyczne napisy rozpoczynające film – to coś, co naprawdę robi wrażenie… nawet na kimś, kto nie jest fanem. Fenomen Gwiezdnych Wojen, wciąż rodzi nowe pokolenia fanów i nadal fascynuje miliony.
Osobiści zawsze stałam (i stoję) z boku tej fascynacji, nie wszystkie części filmów do mnie przemawiały i nie wszystkie były dla mnie do końca czytelne. Dlatego miłym zaskoczeniem okazała się część najnowsza, którą obejrzałam z prawdziwą przyjemnością i wszystko nareszcie było dla mnie od początku do końca jasne. Podobało mi się połączenie nowych postaci z dobrze znanymi, kultowymi postaciami Gwiezdnych Wojen. Czas jaki upłynął ( ponad trzydzieści lat ), w Przebudzeniu Mocy został wykorzystany w najlepszy możliwy sposób i w moich oczach dodał realności temu nierealnemu światu. Nowe postaci, zaznaczyły swoją obecność na tyle ciekawie, że po raz pierwszy naprawdę mam ochotę na więcej. Na kolejną część, będę więc czekała z prawdziwą ciekawością.
Myślę, że wykupienie przez Disneya praw autorskich, dobrze Gwiezdnym Wojnom zrobiło. Dodało świeżości a jednocześnie nie zatraciło charakterystycznego ducha… przynajmniej w „Przebudzeniu Mocy”. Fakt, że każdą część będzie reżyserował inny reżyser, niesie sporą dawkę niepewności czy ten poziom uda się utrzymać. A to z kolei, rodzi jeszcze większą ciekawość 🙂