Ostatni wakacyjny miesiąc zakończył właśnie swoje panowanie. Jaki był w pogodzie, każdy wie – mimo to, udało mi się wykraść mu kilka słonecznych dni i wykorzystać najlepiej jak się dało.
Był w nim wypad do jednej z największych stolic Europy, rodzinne spotkania na łonie natury i grillowe biesiadowanie z przyjaciółmi. Było celebrowanie uroczystych chwil, spacery po lesie i zwykła codzienność. Zmaganie się z trudnymi sytuacjami i weekendowy relax. Bo najważniejszy jest zdrowy balans.
A co działo się w sierpniowym Microclimacie ?
Spacerowaliśmy po balijskich plażach. Bardziej i mniej komercyjnych. Z białym piaskiem, ze skałami i kosmicznym krajobrazem. Ze wschodami i zachodami słońca. Różnorodne jak cała wyspa.
Dla wspomnianego wcześniej balansu, spacerowaliśmy również po polskiej wsi – jej polach, sadach i drogach. Z mottem przewodnim:
Jeżeli nie potrafisz dostrzec piękna wokół, nie dostrzeżesz go również na żadnym krańcu świata.
W gorące dni zachęcałam do wypróbowania arbuzowego chłodnika.
A po grillowych niestrawnościach, polecałam czekoladowy koktajl wspomagający trawienie.
W deszczowy dzień spacerowaliśmy z parasolką po Berlinie, przy okazji opowiadając o łączeniu różnych wzorów w ubiorze.
Była to kontynuacja tematu z wcześniejszego looku.
I po raz kolejny jeden z ulubionych hitów tego lata – kratka vichy, która zawładnęła moją szafą.
W kategorii Wnętrza, tym razem królowała prosta, drewniana taca w roli dekoracji.
Tak właśnie niepostrzeżenie upłyną nam w Microclimacie sierpień.