Od zawsze mam słabość do morskich klimatów. Uwielbiam szum morza, śmiech mew, piasek pod stopami i wszystko co morskie. Gdziekolwiek jestem, przywożę ze sobą kawałek tamtejszej plaży: piasek, muszle, wodorosty, kamienie i patyczki wypłukane przez morze… po prostu morskie skarby. W moim mieszkaniu przez cały rok jest sporo morskich dekoracji łącznie z „moją prywatną plażą” w parapecie, którą kiedyś bliżej zaprezentuję 🙂 W okresie Świąt jednak, zazwyczaj zmieniałam wystrój mieszkania w typowo świąteczne kolory: czerwień, zieleń, złoto i baśniowe dekoracje. Tym razem postanowiłam nie rozstawać się z moim ulubionym klimatem nawet w Święta. A oto efekty 🙂
Na choince oprócz bombek, aniołków i gwiazdek wiszą muszle, rozgwiazdy, patyczki, szyszki i ciasteczka a jako łańcuch – gruby sznur 🙂
Obrus ręcznie robiony na szydełku przez moją mamę, jest przeznaczony na wyjątkowe okazje… oto jedna z nich.
Do tego typu szklanych dekoracji mam szczególną słabość, są jakby nową wersją magicznych kuli do potrząsania. Fajne jest to, że można zmieniać ich wnętrze. Podkładkę zrobiłam ze sznura wydobytego z sieci rybackiej, którą udało mi się w tym roku zdobyć nad morzem
Stary klosz lampy naftowej odzyskał nowe życie.
Dekoracje półek.
Wieniec można wykorzystać jako stroik na stół albo zawiesić na drzwiach lub w oknie.
Tak właśnie wyglądają moje świąteczne, morskie opowieści 🙂
Wesołych Świąt 🙂