Dzisiaj propozycja prostego dania z serii tych – nieinstagramowych, czy jak kto woli – pięknych inaczej… ma jednak wiele zalet nie do przecenienia… jest smaczne, nieskomplikowane, zdrowe i swojskie, a wszystkie składniki są „nasze”.

Dzisiaj propozycja prostego dania z serii tych – nieinstagramowych, czy jak kto woli – pięknych inaczej… ma jednak wiele zalet nie do przecenienia… jest smaczne, nieskomplikowane, zdrowe i swojskie, a wszystkie składniki są „nasze”.
Chociaż w kalendarzu wciąż mamy lato, za oknem nagle zrobiło się jakoś jesiennie. W takie szare, deszczowe dni, kiedy i chłód i wiatr, znów przychodzi ochota na upichcenie czegoś sycącego i pożywnego. A ponieważ zrobiło się jesiennie, zatęskniłam za typowo polskimi, jesiennymi smakami.
Mój urodzinowy weekend w górach był wyjątkowo piękny i udany pod każdym względem… iście letniej pogody, niesamowitych widoków, wielokilometrowych wędrówek, najmilszego towarzystwa, wygodnego zakwaterowania i oczywiście góralskich smaków. Rydze smażone na maśle, jedne z ostatnich w tym roku prawdziwe, owcze oscypki z bacówki i rarytasy z bryndzy – to smaki, po które szczególnie chętnie będę wracać. Barszcz na bryndzy to jeden z tych smaków. Zachwycałam się nim każdego dnia i wiedziałam, że po powrocie pokuszę się o moją, lżejszą jego wersję.
I oto ona.