Ta zupa okazała się kolejnym hitowym, bezmięsnym odkryciem w moim domu. Musiałam obiecać, że na stałe wejdzie do naszego menu, a skoro tak, to nie mogło jej również zabraknąć na blogu.

Ta zupa okazała się kolejnym hitowym, bezmięsnym odkryciem w moim domu. Musiałam obiecać, że na stałe wejdzie do naszego menu, a skoro tak, to nie mogło jej również zabraknąć na blogu.
Dla tych, którzy szukają bezmięsnych inspiracji kulinarnych, mam dzisiaj kolejną propozycję z tofu.
Tym razem coś z nutą gorącego i rozgrzewającego orientu… w sam raz na zbliżające się, coraz chłodniejsze miesiące.
Nie wiem czy kiedykolwiek będę mogła o sobie powiedzieć, że jestem wegetarianką, ale z pewnością mogę powiedzieć, że jestem osobą poszukującą, słuchającą i otwartą na weryfikację posiadanej wiedzy i informacji. Dzięki temu wiem, że raz zdobyta wiedza, nie musi być (i prawie nigdy nie jest) aktualna przez całe życie. Bo życie się zmienia i zmienia się o nim wiedza.
Po co ten wstęp przy okazji potrawki z tofu ?
A no, po to, żeby wreszcie sobie uświadomić, że ograniczenie mięsa to już nie tylko nasza indywidualna sprawa. Już nie tylko kwestia naszego zdrowia i urody, ale niestety – jakkolwiek patetycznie to brzmi – życia całej Ziemi.