Ponieważ sporo podróżuję i przemieszczam się w różne miejsca, często jestem pytana o to jak się pakować żeby nie zwariować i czy mam na to jakieś swoje „patenty”. Od razu więc mówię, że pakowanie na dłuższe wyjazdy – a dokładniej ilość pakowanych rzeczy – to również mój „problem” 🙂 O wiele łatwiej radzę sobie z pakowaniem weekendowym i trzymając się kilku sprawdzony zasad, potrafię to zrobić w przysłowiowe pięć minut 🙂
Nie chodzi oczywiście o przypadkowe wrzucenie do walizki czegokolwiek – bo to potrafimy wszyscy 🙂 Chodzi o to żeby tak spakować walizkę, aby na miejscu nie tracić już czasu i energii na tworzenie estetycznego, nieprzypadkowego i dostosowanego do sytuacji ubrania. O wyborze konkretnych rzeczy decyduje przede wszystkim zapowiadana pogoda oraz charakter weekendowego wyjazdu – czy będzie to weekend na sielskiej działce czy w nadmorskim kurorcie. W każdym przypadku w walizce muszą znaleźć się rzeczy na cieplejszą pogodę i na chłodniejszą – na dzień i na wieczór. Obowiązkowo kurtka/płaszcz, wygodne, zakryte buty i coś przeciwdeszczowego. W przypadku kurortu – bo na nim się dzisiaj skupimy – przydaje się też coś na wieczorne party czy kolację w restauracji. Zamiast eleganckich szpilek, zdecydowanie lepiej zabrać ze sobą buty na koturnie. Odpowiedni wybór uniwersalnej torebki, to również nie lada wyzwanie. Ja polecam tzw. 2w1 czyli mała torebka w większej, najlepiej w neutralnym kolorze – to wielokrotnie sprawdzone przeze mnie rozwiązanie na różne okazje. Najlepiej wybierać rzeczy miękkie i takie które się nie gniotą. Sprawdza się również zasada: dwie-trzy góry + jeden dół. Czyli np. do jednych spodni na weekendowy wyjazd zabieramy pasującą do nich bluzkę z krótkim rękawem i cieplejszy sweterek. Kluczem przy pakowaniu powinien też być odpowiedni dobór kolorów. tak aby każda rzecz do siebie pasowała. Najlepiej skupić się na trzech-czterech kolorach, które nawzajem do siebie pasują – unikniemy w ten sposób pstrokacizny, chaosu i przypadkowości.
Poniżej, przykładowa zawartość weekendowej walizki w nadmorskim kurorcie. Mając tak skompletowaną walizkę, możemy tworzyć wiele kombinacji na różną pogodę i różne okazje – i co ważne – wszystko do siebie pasuje.
bluzka z odkrytymi ramionami+cygaretki w kwiaty+białe dżinsy-ZARA | zamszowa kurtka+zamszowe koturny+sweter+spodenki+sukienka w paski-MANGO | zamszowa sukienka+okulary-MOHITO | sznurowana koszula z długim rękawem-H&M|strój kąpielowy-CALZEDONIA |peleryna z kapturem-ASOS | kalosze-MEDUSE | sandałki-STRADIVARIUS | torebka-PARFOIS | drewniany zegarek- WOOD BEWELL | trampki+baleriny-NO NAME | t-shirt-MICROCLIMAT 🙂
Dzisiaj jeden z zestawów wyjętych prosto z tej walizki – na wieczorny spacer – na zachód słońca 🙂
A jakie są Wasze „patenty” na pakowanie ? Podzielcie się nimi w komentarzach… chętnie je poznam, bo dobrych „patentów” nigdy za wiele 🙂
Mam 2 patenty – przy założeniu , że podróżuje samolotem.
1. Wszystko co się da – roluję i w worki materiałowe.
2. Wszystko co najgrubsze i najcięższe zakładam na czas podróży na siebie.
3. Wszystko co się da- wieszam w łazience hotelowej -para z prysznica odprostowuje 🙂
Bardzo fajne patenty. Ja z kolej staram się większość gniecących rzeczy jak najbardziej rozłożyć w walizce, a w puste przestrzenie roluję i upycham rzeczy niegniecące. Muszę wypróbować patent z łazienką )
Z pakowaniem zawsze jest problem – mniejszy czy większy, więc każda rada jest bardzo cenna. Z racji tego, że dużo podróżuję samolotem muszę się ograniczać co do ilości ciuchów i… rzadko mi wychodzi, bo jak to każdy polak, „lepiej nosić, niż się prosić.”. Jednak na miejscu zazwyczaj okazuje się, że i tak połowy z ubrań nie założyłam nawet raz 😀
Genialny post, na który czekałam 😉
Bardzo się cieszę i pozdrawiam 🙂
Bardzo fajne ciuchy, założyłabym wszystkie ! 🙂 Mój patent na taki wyjazd jest w sumie bardzo podobny. Też zabieram dwie pary spodni ( ale jedne z nich to klasyczne niebieskie dżinsy, najczęściej to właśnie w nich jadę) , a zamiast kaloszy, biorę adidasy ( i tak zabieram zwykle ciuchy do biegania). Do tego zawsze klapki na basen i oczywiście strój. Za to z koturnów mogłabym śmiało zrezygnować, no i zabierają dużo miejsca :). Ach, no i nieszczęsna kurtka nieprzemakalna, nie lubię, ale niestety nad naszym morzem się przydaje. Na koniec jakiś szal lub lekkie ponczo, szczególnie teraz, pod koniec lata. Pozdrawiam 🙂
No tak, jeżeli ktoś biega, to odpowiednie rzeczy obowiązkowo muszą znaleźć się w walizce. Klasyczne dżinsy też lubię, ale weekendowo lubię poszaleć i chętnie zabieram te z przetarciami/dziurami 🙂 Gdybym nie jechała samochodem, to kaloszy też bym pewnie nie zabrała. Klapki, to oczywista oczywistość, tak jak bielizna i kosmetyki więc o nich nie pisałam. Koturny rzeczywiście zabierają sporo miejsca, ale jeżeli ma się zaplanowane imieninowe party… 🙂 Pozdrawiam 🙂